Najczęściej używany w polskich kuchniach pochodzi z norweskich hodowli. Ma intensywnie pomarańczowe mięso, głównie przez karoten dodawany do karmy, ale podobno na zamówienie można dostać łososia we wszystkich kolorach tęczy. Nasz, bałtycki, dziko występujący ma barwę nieco bledszą, szarawą. Jednak pomimo "biedniejszego" wyglądu, jest lepszy, bo nie tuczony. Łososia norweskiego porównywać do bałtyckiego, to prawie jak wieprzowinę do dziczyzny...
Skład jest prosty (proporcje na ok. 300g):
- Filet z łososia ze skórą,
- 2 łyżki cukru,
- 3 łyżki soli,
- mały pęczek koperku,
- łyżeczka białego, mielonego pieprzu (niekoniecznie).
Sypkie składniki mieszam ze sobą i nacieram nimi mięso. Następnie stronę bez skóry przykrywam koperkiem i owijam wszystko folią (spożywczą lub aluminiową). Łosoś musi się marynować przynajmniej 2 doby, w najzimniejszym miejscu lodówki. Warto pod ten pakunek położyć talerz, bo ryba puści wodę, a nie chcemy jej w całej lodówce...
Zdjęcia: Ewelina (http://dobraprzystan.blogspot.com/)
Wykonanie: Łukasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz